5 lat i 3 miesiące więzienia dla prof. historii za tzw. zbrodnię vatowską
"Nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, że Jan G. wystawiał fałszywe faktury" – powiedział w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Bartłomiej Gadecki.
Sąd skazał Jana G. na 5 lat i 3 miesiące więzienia i 20 tys. zł grzywny. Prokurator domagał się dla niego 8 lat więzienia. W ocenie sądu okolicznościami łagodzącymi dla Jana G. były jego dotychczasowa niekaralności i rzetelna praca naukowa.
"Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku podejmiemy decyzję, czy prokuratura będzie apelować, czy nie" – powiedział prokurator Dariusz Urliński.
Uzasadniając wyrok, sędzia Gadecki mówił, że firma żony Jana G., której on był pełnomocnikiem, wystawiała faktury za fikcyjne usługi związane m.in. ze świadczeniem szkoleń, rekrutacją pracowników, zdobywaniem klientów na instalacje fotowoltaiczne, wypożyczaniem szalunków na budowy czy pozyskiwaniem kupców na ziemię.
"W rzeczywistości firma ta nie miała ani majątku, ani pracowników" – powiedział sędzia, argumentując, że już to świadczy o tym, że faktury odnosiły się do nierealnej działalności. Firmy, którym G. wystawiał faktury przelewały na jego konto pieniądze, on potrącał 9 proc. prowizji i oddawał im przelane kwoty. Proceder ten służył oszustwom podatkowym związanym z podatkiem VAT. W sumie firma żony G. miała wystawić ponad 600 faktur.
Żonę Jana G. – Joannę Ś. sąd skazał na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Uznał, że była ona tzw. słupem i miała świadomość tego, że zarejestrowana na nią firma działa niezgodnie z prawem.
"Świadczą o tym m.in. zabezpieczone w śledztwie SMS-y, w których Joanna G. pisała do męża na przykład, że ma lewe firmy" – mówił sędzia Gadecki.
Joanna Ś. nie przyszła na ogłoszenie wyroku. G. po poznaniu wyroku poprosił sąd o zwolnienie go z aresztu. Argumentował m.in., że cierpi na dolegliwości kardiologiczne związane z wysokim ciśnieniem krwi.
"Od roku przebywam na więziennym oddziale szpitalnym, nie mam porządnej opieki kardiologicznej" – mówił G. Sąd zdecydował, że przedłuża mu areszt do końca czerwca.
Wobec Jana G. w innych prokuraturach toczą się śledztwa związane z podobnymi nieprawidłowościami finansowymi. W Prokuraturze Okręgowej w Bydgoszczy trwa śledztwo, w którym G. zarzucono m.in. pranie brudnych pieniędzy.
Na trop przestępczej działalności naukowca wpadł urząd celno-skarbowy po uruchomieniu elektronicznego systemu fakturowania – firmy zarejestrowane na Joannę Ś. wykazywały transakcje np. związane z zatrudnieniem ludzi, zakupem towarów czy usług, a firmy, z którymi miały one współpracować, takich faktur w systemie nie wykazywały.
Po ujawnieniu sprawy oboje oskarżeni zostali zwolnieni z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a uczelnia wydała oświadczenie, że ich przestępcza działalność w żaden sposób nie wiązała się z pracą naukową w tej placówce. (PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ joz/