Akt oskarżenia za zrzucenie człowieka z mostu do rzeki
Akt oskarżenia w tej sprawie skierowała do Sądu Okręgowego w Olsztynie Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ. Do zdarzenia doszło w sierpniu ubiegłego roku na moście św. Jana Nepomucena w centrum Olsztyna. Piotr M. został oskarżony o usiłowanie zabójstwa w tzw. zamiarze ewentualnym.
"Prokurator zarzucił Piotrowi M., że przewidując możliwość pozbawienia życia pokrzywdzonego i godząc się na to, po uprzednim zadaniu mu uderzeń rękoma po całym ciele, doprowadził go do stanu bezwładności. Następnie przerzucił pokrzywdzonego przez barierkę mostu, powodując jego upadek z wysokości około 7 m do koryta rzeki o głębokości ok. 80 cm" - przekazał PAP w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski.
W ocenie prokuratury, oskarżony tym samym usiłował doprowadzić do śmierci pokrzywdzonego w następstwie potencjalnych obrażeń. Za usiłowanie zabójstwa grozi mu kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
"Oskarżony przyznał się do tego, iż uderzył i popchnął pokrzywdzonego, jednakże nie przyznał się, aby jego zamiarem było pozbawienie go życia" - zaznaczył Brodowski.
Według ustaleń prokuratury, zdarzenie na moście prawdopodobnie miało związek z niewłaściwym zachowaniem pokrzywdzonego, który zaczepiał przypadkowe osoby, w tym Piotra M.
Pokrzywdzony Łukasz Ś. nie odniósł poważniejszych obrażeń, po wydostaniu z rzeki udzielono mu pomocy medycznej. Według biegłego wskutek zrzucenia z mostu potencjalnie był jednak narażony na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Po przedstawieniu zarzutu, Piotr M. został tymczasowo aresztowany, potem decyzją Sądu Okręgowego w Olsztynie zastosowano wobec niego tzw. środki wolnościowe, tj. dozór policji oraz zakaz zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzonym.
O zdarzeniu na moście Jana stało się głośno z powodu filmiku zamieszczonego w mediach społecznościowych. Widać na nim szarpaninę dwóch mężczyzn; jeden z nich podnosi drugiego z chodnika i zrzuca przez barierkę do Łyny. Filmik wzbudził emocje w sieci z powodu wyglądającego dramatycznie przebiegu zdarzenia, ale również ze względu na zachowanie obserwujących tę scenę ludzi. Zza kadru słychać kpiące komentarze, a większość przechodniów nie reaguje na to, co się dzieje. (PAP)
autor: Marcin Boguszewski
mbo/ agz/