Olsztyn/ 11 lat więzienia i areszt dla pirata drogowego, za wypadek, w którym zginęło rodzeństwo (opis)
Sąd zadecydował, że z powodu surowej kary Zbigniew G. zostanie tymczasowo aresztowany na pół roku. Od razu po ogłoszeniu wyroku sąd przekazał policji w Olsztynie dokumenty, na podstawie których G. ma zostać zatrzymany i dowieziony do aresztu.
"Jest obawa, że Zbigniew G. będzie się ukrywał lub ucieknie (...) z obawy przed rozpoczęciem odbywania surowej kary" - powiedziała sędzia Joanna Urlińska i dodała, że w ostatnim czasie Zbigniew G. mimo zakazu opuszczania kraju, próbował z żoną i dziećmi wyjechać za granicę na wakacje. Sędzia dodała także, że G. bez wiedzy i zgody biegłych nagrywał ich podczas pracy z nim, co w ocenie sądu świadczy o tym, że G. nie przestrzega norm i reguł.
Decyzja sądu o tymczasowym aresztowaniu jest nieprawomocna, obrońcy G. mogą ją zaskarżyć w ciągu tygodnia.
W związku ze spowodowaniem tragicznego wypadku Zbigniew G. był aresztowany przez pół roku w czasie śledztwa, ale sąd okręgowy zwolnił go za kaucją. G. nie uczestniczył w procesie - był w sądzie raz przez kilkanaście minut, w czasie których wygłosił oświadczenie.
Oprócz 11 lat więzienia sąd orzekł wobec pirata drogowego dożywotni zakaz kierowania wszelkimi pojazdami mechanicznymi i nakazał wypłacenie bratu i rodzicom zabitego rodzeństwa w sumie 30 tys. zł nawiązki. Zbigniew G. ma także pokryć koszty sądowe związane z procesem.
Do tragicznego wypadku, za który Zbigniew G. został skazany doszło 11 listopada 2021 roku na jednej z głównych ulic Olsztyna - Bałtyckiej. Rodzeństwo 23-letnia Weronika i jej 25-letni brat Sebastian wyjeżdżali z bocznej uliczki i włączali się do ruchu na Bałtyckiej, gdy w ich auto uderzył rozpędzony do ponad 170 km na godz. samochód kierowany przez Zbigniewa G. Siła uderzenia była potężna, rodzeństwo zginęło na miejscu, a Zbigniew G. po zderzeniu wysiadł ze swojego auta, zobaczył, co się stało, zabrał ze swojego samochodu portfel (zostawił telefon) i uciekł do lasu. Zatrzymano go po dwóch dniach, gdy sam zgłosił się do szpitala.
Obrona w czasie procesu przekonywała sąd, że G. nie uciekł celowo, że działał w szoku. Prokurator był odmiennego zdania i przekonywał, że była to świadoma ucieczka z miejsca zdarzenia. Sąd przyznał w tym względzie rację prokuratorowi. "Czynności, które po ucieczce podejmował Zbigniew G. świadczą o tym, że wiedział, co się stało, że działał z pełną świadomością" - argumentowała sędzia Urlińska i przytaczała zeznania świadków, którzy o tym mówili.
Sąd uznał, że jedynie nadmierna prędkość, z jaką jechał Zbigniew G. przyczyniła się do tragicznego wypadku. "Z taką prędkością nie mamy do czynienia nawet na drogach szybkiego ruchu, a co dopiero w ruchu miejskim" - podkreśliła sędzia Urlińska. Nie zgodziła się z sugestiami obrony i jednego z biegłych, że kobieta, która zginęła w wypadku, przyczyniła się do niego.
"Nikt nie bierze pod uwagę, że w ruchu miejskim ktoś może jechać z tak ogromną prędkością. Gdybyśmy to zakładali, to by doszło do paraliżu ruchu w mieście" - mówiła sędzia.
Prokuratura wnosiła o wymierzenie G. kary 12 lat więzienia. Sąd powiedział, że okolicznością łagodzącą wyrok była wcześniejsza niekaralność oskarżonego, dobra opinia w miejscu zamieszkania i to, że wyraził skruchę.
Zbigniewa G. i jego obrońców nie było na ogłoszeniu wyroku. Wyrok ten podlega zaskarżeniu. (PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ jann/