Olsztyn/ Mężczyzna odpowiada za przywłaszczenie 300 tys. zł należących do jego b. partnerki
Prokuratura oskarżyła Zbigniewa M. o to, że w lutym ub. roku przywłaszczył sobie 296 tys. zł na szkodę mieszkanki Olsztyna. Oskarżony był w przeszłości karany za oszustwo.
Oskarżony odpowiada przed sądem z wolnej stopy. Nie przyznał się w środę przed sądem do winy. Wyjaśniał, że od 1991 r. żył w konkubinacie z Barbarą S. W 1994 r. znalazł ogłoszenie o nieruchomości na sprzedaż pod Barczewem. Jak wskazał, nie mógł kupić domu na siebie, bo był zadłużony i komornik prowadził postępowanie egzekucyjne wobec niego. Mówił, że prowadził działalność gospodarczą i pracował na umowach zleceniach. Po 30 latach - jak podkreślił - doszedł do wniosku z partnerką, że trzeba nieruchomość sprzedać. Mówił, że początkowo partnerka znalazła przez agencję nieruchomości nabywcę za 120 tys. zł. Ale wytłumaczył jej, że ta kwota jest za niska i powinna się wycofać z transakcji. Po poszukiwaniach znalazł chętnego, który zaoferował za nieruchomość 350 tys. zł. Wskazał, że kwotę w gotówce otrzymaną od kupującego włożył do szafy w mieszkaniu partnerki. Przyznał, że wziął z nich 100 tys. zł, ale gdy partnerka to odkryła, to za pokwitowaniem oddał tę kwotę.
Pytany, z jakiego tytułu toczy się wobec niego postępowanie egzekucyjne przyznał, że ma 200 tys. zł zobowiązań, ponieważ przed laty nie płacił alimentów.
Przed sądem zeznania składała kobieta, która jest oskarżycielką posiłkową w tej sprawie. Mówiła, że w czasie gdy żyli w konkubinacie, jej partner nigdy nie pracował. Nieruchomość pod Barczewem kupiła, biorąc kredyty. Przez lata utrzymywała nieruchomość, płacąc także podatki. Sąd odczytał jej zeznania złożone w postępowaniu przygotowawczym. Tam wskazywała, że gdy partner dowiedział się, że chce sprzedać nieruchomość stał się wobec niej bardzo miły i pomocny. Pomagał także przy przeprowadzeniu transakcji. Gdy otrzymała gotówkę od kupca, to partner pomógł jej zanieść pieniądze do domu. Potem odłożył je do pokoju i "niezauważenie" wyszedł szybko z mieszkania. Po kilku dniach kobieta zorientowała się, że pieniądze zniknęły. Wówczas zawiadomiła policję.
Pełnomocnik kobiety dociekał, dlaczego oskarżony przefarbował siwe włosy. "Czy aby nie po to, by ukrywać się przed policją?" - pytał. Była partnerka oskarżonego powiedziała, że choć żyła z nim 30 lat, to nie poznała go na korytarzu w sądzie, właśnie dlatego, że przefarbował włosy na czarny kolor.
Sąd przerwał proces do 17 maja. (PAP)
autor: Agnieszka Libudzka
ali/ mark/