O chorobach głowy i smutku duszy - nowa wystawa w Szpitalu św. Ducha we Fromborku
Kurator Jowita Jagla powiedziała PAP, że fromborska wystawa "jest próbą wydobycia z niebytu zapomnianych postaci historycznych" oraz jednocześnie przywracaniem pamięci o tysiącach bezimiennych chorych, którzy z powodu swych dolegliwości byli torturowani, poniżani, zamykani w lochach lub izolowani w klasztorach.
"Wystawa ta jest opowieścią o wielowiekowym odbiorze chorób szczególnych, o spojrzeniu na cierpiących apoplektyków, wykluczonych epileptyków, owładniętych marazmem melancholików, szaleńców trwających we władzy demona, sparaliżowanych własnym obłędem, którzy przecież stawali się jedynie lustrzanym odbiciem reszty szalonego społeczeństwa uważającego się za +pozornie zdrowych+" - powiedziała PAP Jagla i podkreśliła, że miejsce wystawy nie jest przypadkowe - Szpital św. Ducha przez setki lat pełnił funkcję ostoi dla wykluczonych, niechcianych i osamotnionych nędzarzy, których świat "przenikał się ze światem szaleńców bożych".
Wystawa, którą we Fromborku będzie można oglądać od piątku, składa się z trzech części.
Pierwsza jest poświęcona "szaleństwu społeczno-jednostkowemu i alegorycznej melancholii". Będą w niej prezentowane portrety postaci historycznych, które dotknęło szaleństwo bądź apopleksja, m.in. portret księcia Albrechta Fryderyka Hohenzollerna, który cierpiał na schizofrenię paranoidalną, przez co poddani mówili o nim "łaskawy głupi Pan".
W tej części wystawy są też prezentowane dzieła malarskie przedstawiające Melancholię utożsamianą z grzechem lenistwa/gnuśności.
"W średniowieczu melancholik uosabiał kogoś, kto jest leniwy fizycznie, kto nie pracuje, wymiguje się od zadań, kto przedkłada sen i odpoczywanie nad powierzone mu czynności życiowe. W renesansie lenistwo nie obejmuje tylko gnuśności fizycznej, ale nade wszystko marazm umysłowy, wyobrażając twórczą i artystyczną niemoc, co miało wynikać z melancholii.
Druga część wystawy jest poświęcona różnorodnym sposobom leczenia melancholii, epilepsji, szaleństwa, wścieklizny czy apopleksji. Przez wieki stosowano w tym celu ziołolecznictwo, gesty wotywne, tj. składanie wotów proszalnych w sanktuariach i kościołach oraz trepanacje. Jagla wyjaśniła, że zabiegi trepanacji miały uwolnić chorego od demona odpowiedzialnego za choroby głowy. Dowodem na przeprowadzanie w dawnych wiekach tego typu zabiegów jest czaszka wypożyczona z Katedry Anatomii UJ CM w Krakowie, pierwotnie pochodząca z krypty kościoła pw. św. Mikołaja w Sławkowie.
Aby ukazać, jak nietypowe wota składano w związku z chorobami psychicznymi, prezentowane będzie XVII-wieczne, srebrne wotum z sanktuarium na Jasnej Górze przedstawiające ropuchę z męską twarzą. "Już w czasach starożytnych wierzono, iż niezrównoważone stany emocjonalne kobiet są powodowane przez macicę, która jako samodzielny organ, nękana głodem, przemieszcza się, czyniąc w ciele i na umyśle wiele szkody. Próbując wyobrazić sobie zwierzę, do którego można by przyrównać macicę, m.in. dzięki ilustracjom zamieszczanym w traktatach medycznych, ukazujących macicę jako dwurożny organ, przypisano jej podobieństwo do miękkiej, płaskiej i dwurożnej ropuchy" - wyjaśniła Jagla.
Ostatnia część ekspozycji jest poświęcona "histerii tanecznictwa i epilepsji".
"Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, iż epilepsja w średniowieczu, jak i w czasach nowożytnych, była schorzeniem wszechpotężnym i wybitnie częstym, o czym świadczy popularność i wielkość patronów od padaczki, ze św. Walentym i św. Janem Chrzcicielem" - podała Jagla i podkreśliła, że epileptycy byli w przeszłości traktowani "jak zwierzęta, jak drugi sort ludzi, okrutnie doświadczani torturami".
"Nadzieję na wyzdrowienie pokładali właściwie tylko w świętych i przynależnych im formułach rytualnych uleczeń" - dodała kurator wystawy.
Wystawę "O chorobach głowy i smutku duszy" we Fromborku będzie można oglądać do lutego przyszłego roku. (PAP)
Autorka: Joanna Kiewisz-Wojciechowska
jwo/ miś/